Onlybio – czy są warte swojej popularności? Moja opinia

Choć marka OnlyBio nie należy do tych, które są na rynku od wielu lat, trudno było o niej nie usłyszeć. Co przy tym szczególnie ważne, mamy do czynienia z jednym z tych producentów, na temat którego niemal wszyscy wypowiadają się w samych superlatywach. Kilka miesięcy temu sama postanowiłam więc wyrobić sobie opinię na jej temat. Teraz nadszedł czas na pierwsze podsumowania.

Pozytywne zaskoczenia

Moje włosy to prawdziwe wyzwanie dla każdego, kto miał z nimi kontakt. Nic więc dziwnego, że do wcierki z serii Hair Balance, która miała pobudzać wzrost włosów podchodziłam z rezerwą. Tymczasem okazało się, że moje obawy nie były słuszne. Co więcej, żałuję, że nie miałam z nią kontaktu wcześniej.

Nietrudno się domyślić, że zachwycił mnie prosty skład. W kosmetyku tym nie ma SLS i SLES, są za to naturalne składniki nie tylko odżywiające cebulki, ale i sprawiające, że kondycja włosów ulega znaczącej poprawie. Wcierka jest przeznaczona do włosów przerzedzonych, charakteryzujących się spowolnionym wzrostem, mam jednak wrażenie, że nie rozczaruje także tych osób, które nie mają aż tak dużych problemów z włosami i po prostu marzą o tym, aby te były zadbane.

Plusem jest zresztą nie tylko widoczna poprawa stanu włosów, jaką zauważyłam już po kilku pierwszych użyciach, ale i zapach. Połączenie maliny i różowego pieprzu jest dokładnie tym, czym chciałabym się otaczać. Samo korzystanie z wcierki jest wyjątkowo intuicyjne, co również jest jej zaletą.

Również szampon nawilżający z tej samej serii Hair Balance spodobał mi się bardzo. I w tym wypadku mamy do czynienia z kosmetykiem dla osób, które borykają się z problemami – z suchą i podrażnioną skóra głowy. Producenci szamponów zwykle opisują włosy nie koncentrując się na tym, co dzieje się ze skórą głowy, już na tym etapie byłam więc przekonana, że nie będę żałować zakupu. Dalej było zresztą tylko lepiej. Szampon ma pojemność 400 mililitrów, starczy więc na długo, jest przy tym wyjątkowo łagodny – bazując na aloesie i masełku murumuru, bez SLES i SLS. Po myciu nie miałam nieprzyjemnego wrażenia, że powinnam natychmiast podrapać się po głowie, a i włosy zyskały na blasku i objętości. Przypuszczam, że podobnie jak w przypadku wcierki, pozostanę przy tym szamponie na dłużej.

Moje rozczarowanie

Skoro wcierka i szampon okazały się strzałem w dziesiątkę, natychmiast sięgnęłam po peeling do skóry głowy OnlyBio z serii Hair Balance i… szybko zaczęłam tego żałować. Wiele dziewczyn i kobiet pisało, że to idealny sposób na oczyszczanie bez podrażnień, ja jednak nie doświadczyłam tego. Rzeczywiście, peeling dobrze radzi sobie ze złuszczaniem martwego naskórka. Sama jego obecność na rynku kosmetyków do pielęgnacji włosów jest dla mnie dużym plusem, ale nie oszukujmy się – wypłukiwanie drobinek z włosów już po jego użyciu było prawdziwym koszmarem. Plusem był zapach peelingu – połączenie mięty i kokosa. To jednak dla mnie zdecydowanie za mało.

W skład tej samej serii wchodzi jednak peeling enzymatyczny do skóry głowy z kwasami AHA i papainą i właśnie on pomógł mi poradzić sobie z rozczarowaniem, jakie wywołał poprzednik. Oczywiście, peeling enzymatyczny wymaga nieco więcej czasu, jeśli chce się przekonać o jego skuteczności i jako taki wymusza cierpliwość, jest jednak znacznie wygodniejszy w użyciu. Moja przewrażliwiona skóra głowy dziękowała mi po każdym użyciu, polecam więc ten kosmetyk każdemu, komu uciążliwe drapanie utrudnia zabiegi pielęgnacyjne.

Mój hit

Na koniec zostawiłam kosmetyk, od którego, być może, powinnam zacząć mówienie o mojej przygodzie z marką. Krem regenerujący do twarzy Bakuchiol & Skwalan z pewnością zostanie ze mną na długo. Krem ma działanie przeciwzmarszczkowe, jest jednak znany również z tego, że przyspiesza procesy regeneracyjne. Jest też doskonałym kosmetykiem nawilżającym. Powstał z myślą o cerze dojrzałej, jest jednak również przykładem rozwiązania, które sprawdza się także wtedy, gdy jest to cera wrażliwa. Niestety, na rynku kosmetycznym nadal jest to rzadkość.

Dodaj komentarz